W środku lata, w niedzielne
popołudnie, wśród bliskich, w swoim ukochanym domu na Harendzie. Za oknami
płonęły kolorami jego ulubione nasturcje. Jak wspomina jego żona Marusia,
zakwitły tego roku wcześniej niż zwykle, jakby naumyślnie, żeby mógł się nimi
jeszcze nacieszyć. Pisał o nich przejmująco:
„O, jakże będą więdnąć!
Jak będą gasnąć one!
O, jakże nasze zamrą serca,
Całkiem przygaszone!
Lecz chwała Bogu, że dotąd
Jeszcze płomienieją,
Chociaż ich ogień będzie
tylko
Zwodniczą nadzieją.
Palcie się kwiaty drogie!
Palcie się do syta!
I niech z was się o swe losy
Żaden już nie pyta.
Palcie się, kwiaty wrzące!
Chłońcie własne ognie!
Bez troski o to, co was jutro
Zwarzy, skruszy, pognie.”
Do dziś nasturcje „krwawym
wieńcem” opasują drewniany harendziański dom, obok którego spoczywa Poeta. My
zaś przynosimy mu dziś płomienne kwiaty z drugiego bieguna jego życia:
słoneczniki z Szymborza, nadgoplańskie wodne pałki, rośliny jego kujawskich ścieżek,
które budowały tak charakterystyczne wielkie przywiązanie do rodzimej flory.
Cześć Twej pamięci, Patronie.